niedziela, 22 listopada 2009

Małe, Wielkie Serce...



Dziś będzie smutny post.
Dzisiaj jest rocznica odejścia mojego Najlepszego Przyjaciela,  Najmądrzejszego Pocieszyciela, Kota o Wielkim Sercu - mojego kochanego Zuula...
Dokładnie rok temu Jego Wielkie, małe serduszko przestało bić na zawsze...
Choć tyle czasu już minęło, wcale nie boli mniej.
Tak bardzo chciałam Go zabrać tu, do Zielonej Doliny, jestem pewna, że byłby tu szczęśliwy.
Nawet nie pozostało mi wiele Jego zdjęć : stary komputer padł, a nikt nie podjął się odzyskania danych z dysku. Szkoda :(
Śpij spokojnie mój Kochany, Najmądrzejszy Kocie - kiedyś się na pewno spotkamy, wierzę, że czekasz na mnie tam, za tęczowym mostem, gdzie nie ma już bólu. I wybiegniesz mi na spotkanie, tak jak zawsze. I tak jak zawsze będziemy długo rozmawiali.







 

 

 

 

 

 






Właśnie ta strona Nieba nazywana jest Tęczowym Mostem.
Kiedy umiera zwierzę, które było w szczególny sposób bliskie komuś tu na ziemi, wówczas odchodzi na Tęczowy Most.
Są tam łąki i wzgórza dla wszystkich naszych Wyjątkowych Przyjaciół więc mogą biegać i bawić się razem. Jest tam mnóstwo jedzenia, wody i słońca - nasi Przyjaciele żyją w cieple i dostatku.

Wszystkim zwierzętom, które były chore i starsze zostaje przywrócone zdrowie i wigor. 
Ranne i okaleczone zostają uzdrowione i są znowu silne, tak jak wspominamy je w naszych snach z dni, które minęły.
Zwierzęta są tam szczęśliwe i zadowolone z wyjątkiem jednej, małej rzeczy: każde z nich tęskni za kimś wyjątkowym dla nich, kogo musieli pozostawić.

Wszystkie razem biegają i bawią się wspólnie, ale przychodzi taki dzień, kiedy jedno z nich nagle zatrzymuje się i spogląda w dal. Jego lśniące oczy patrzą uważnie a jego ciało zaczyna drżeć. Nagle oddziela się od innych, zaczyna biec przez zieloną trawę a jego nogi niosą go szybciej i szybciej.
Poznał Cię!
I kiedy Ty i Twój Przyjaciel wreszcie się spotkaliście, przytulacie się do siebie w radości ponownego połączenia - już nigdy nie będziecie rozdzieleni. Deszcz szczęśliwych pocałunków na Twojej twarzy, ręce znowu tulą ukochaną głowę, znów spoglądasz w ufne oczy Twojego Przyjaciela, które tak dawno odeszły z Twojego życia, ale nigdy nie zniknęły z Twojego serca.

Wtedy  przechodzicie przez Tęczowy Most  - razem



PAUL C. DAHM

tłumaczenie: Dorota Nowak











czwartek, 19 listopada 2009

Koty , trochę moich nowości i ... sarenka.

Dzisiaj będzie o kociakach :) Młode urosły i utyły niesamowicie.A ofutrzyły się na zimę jak niedźwiedzie. W ogóle wyglądają jak niedźwiadki, takie są okrągłe i tłuściutkie:))) Jak jest ładna pogoda, chętnie korzystają z dobrodziejstw lasu, gdzie bawią się w berka, łażą po drzewach i uczestniczą we wszystkich zajęciach M. Z reguły trzymają się parami : dziewczyny razem i chłopaki razem. Albo krówki razem, a buraska z czarnym. Czasem wygląda to śmiesznie, tak jakby się namawiały na siebie :D. Okropne jest to, że niedługo powinny być wykastrowane. A tu funduszy zero :((  Dzisiaj dowiadywaliśmy się w jakiej cenie są szczepionki - normalnie szok !!!! Pięciokrotnie wyższa cena, niż płaciłam w Warszawie.
Kilka dni temu była piękna pogoda, dzięki czemu powstała ta sesja :)


schowajmy się za drzewem.



liczymy do trzech i szukamy!


dobra, koniec żartów : szukamy!!


 Jak mnie znalazłeś?

 
Tu mnie nie zobaczą...


To w co się teraz bawimy?


Raz, dwa trzy! Baba Jaga patrzy!!


Zaklepane!!

 
Teraz ja jestem Babą Jagą...

Maszyna nie stoi zapomniana, o, nie. M poprosił mnie, żebym uszyła coś na okno w kuchni, bo jest takie puste. Rzeczywiście, kuchnia jest brudna i paskudna. Nawet nie chciało mi się nic do niej robić, póki nie zrobimy remontu lub chociaż nie odświeżymy jej. Niestety. Okazało się, że prędko to nie nastąpi, a korzystać  przecież trzeba.Więc, żeby było choć trochę milej uszyłam mini zasłonkę (lambrekin?) na okno oraz zasłonkę do stoliczka kuchennego. Zdjęcia niestety są bardzo słabe, bo przy tej pogodzie w domu jest ciemno nawet przed południem :(



 

W drugim oknie wychodzącym na werandę ( w przyszłości jadalnię) powiesiliśmy firankę kołkową. Trochę zasłania od strony kuchni cały ten werandowy bałagan. Niestety pelargonia uznała, że prędzej zdechnie niż będzie tam stała. :(( Chyba wróci zatem na parapet okienny, szkoda, bo podobała mi się w tym miejscu.




Ostatnio bardzo marudziłam, że nie mogę sobie kupić wymarzonej lampy nad stół. Niby stoi tam lampka, ale przy szyciu, czy nawet jedzeniu jakoś tak jest ciemno. M. zaczął się śmiać i stwierdził, że takie beleco to on mi może zrobić z ... miski. I zrobił :)))  Wymyśliłam, że fajnie będzie wyglądała góra tej "lampy" z takiej drewnianej nakładki na maselnicę. Tylko uparłam się, by wywiercić w niej dziurki, żeby wyglądała bardziej "rasowo". Przy okazji M. wywiercił sobie dziurę w spodniach, bo oczywiście robił to na kolanie. Dobrze, że nie w nodze, ale i tak co usłyszałam, to moje :)))  Oto i lampa :



 

A ja uparłam się, że uszyję sobie narzutę na łóżko z lnu. I z koronką, a co! Jak to mawiała moja Mamusia :

"hand gemacht ... i nie wyszło" No nic, poprawię ją. Jak już przestanę się wkurzać :))



 

 
Zdegustowana Tina na tle.

A na koniec ciekawostka. Niestety znowu aparat dał ciała, ale coś tam niewyraźnie widać : przedwczoraj przyszła do nas samotna sarenka. Stała tak z pół godziny i pozowała, jednak ten zasraniec mój aparat nie
zdołał zrobić lepszego zdjęcia :((




A sarenki grupowo przychodzą do nas codziennie pod wieczór, na jabłuszka, które są specjalnie dla nich zostawione.

Pozdrawiam wszystkich
tintin

sobota, 7 listopada 2009

Ciąg dalszy jesieni i szycia .

Po prostu nie mogę się oprzeć, żeby Wam nie pokazać, jak zmieniają się kolory w moim lesie i okolicy .Zdjęcia są z 1 listopada.



 

 

 

 

 

 


A teraz : ta-da -m!! Moje nieudolne wyroby sztuki użytkowej :



 

 

 

 

 

Roletki pokazałam w kilku ujęciach, ponieważ dumna z nich jestem  jakniewiemco . Sukienka na krzesło wraz z małą podusią, niestety wygniecione już jak kotu z gardła, albowiem przyznaję, iż są użytkowane intensywnie. "Ludwiczek" pierwotnie był w szpetnym ubranku z frędzelkami. A poducha fotela miała nie pasujący zupełnie (i brudny jakiś) granatowy  pokrowiec. Chyba jednak na zbyt ambitne rzeczy się od razu z marszu porwałam i dlatego nie do końca jest to idealne. Trudno. Następne będą lepsze (mam nadzieję !!)


 Dynusia przyłapana na oglądaniu lecących liści, postanowiła udawać, że nic takiego nie miało miejsca.




A tak wygląda teraz las za moim oknem :))

I na koniec chlebek, pierwszy upieczony od początku do końca przez mojego M. :))))



Pozdrawiam Was serdecznie
tin-tin

Janome i skutki jej posiadania.

Troszkę mnie nie było na blogu.
Wiedziałam, że tak się stanie jeżeli ...rozpakuję maszynę !! W zasadzie dość długo broniłam się przed jej wyjęciem. Bez specjalnego powodu - sama podejrzewam, że bałam się, iż nie poradzę sobie z nowym sprzętem, hehe. Bo maszyna jest nowa. To znaczy kupiona jeszcze przed przeprowadzką (całe szczęście, dzisiaj nie byłoby mnie na nią stać!!!) ale nawet nie rozpakowana. Z taką pewną nieśmiałością do niej podeszłam... Po przeczytaniu instrukcji, niemal się popłakałam - nie spodziewałam się bowiem, że najprostszy model maszyny może być taki skomplikowany w obsłudze!!! Na szczęście szybko okazało się, że po prostu instrukcję pisał jakiś idiota, który potrafił tak zamotać proste sprawy, że praktycznie stały się niezrozumiałe. O ile zakład, że pisał to facet???
Teraz, zaczynając każdy kursik, będę pisać :
1 )PO PIERWSZE  KUP MASZYNĘ DO SZYCIA JANOME....
No, żartuję ale dotąd jestem w szoku : różnica między moim poczciwym starym Łucznikiem a Janome jest kolosalna. Ta maszyna to po prostu samograj - okazało się, że wcale nie trzeba umieć szyć :))
Wsiąkłam w szycie na dobre. I jakie to szczęście, że mam jeszcze z czego szyć :)

W moim pokoju nieco się zmieniło. Ponieważ za zimno mi  było siedzieć przy oknie (muszę mieć przynajmniej uchylone, nawet w zimie, bo palę) przeniosłam się jak kot, pod piec. Natomiast pod okna wyemigrowała bieliźniarka. Póki co, nie narzeka. Sama nie wiem, czy ten układ mi się podoba, ale na razie musi zostać. Byle do wiosny !



 

 

 
Tak teraz wygląda, przy okazji wrzucę więcej zdjęć, których nie mogłam zamieścić na WM.
Np. moje nowe uszyte poduchy :



 

 

 


Przedstawiam moją Tinę, od której pożyczyłam nick :) zwaną także Tin-Tin, Cin-Cin lub Tinu.



 

 

 

 



Toaleta porannna :)))



Mycie synchroniczne z Wielorybą :) Oraz powód, dla którego nic na półce nad biurkiem stać nie może :